czwartek, 4 sierpnia 2011

Poznałem konika

Dziś byłem z moją Justynką na spacerze. Jeszcze o niej nie mówiłem, bo w moim zyciu pojawiło się już wiele ludzi i zwierząt, ale myślę, że sukcesywnie ich poznacie.
Więc jak pisałem, byłem na spacerze. Lubię spacery. Szczególnie te na rozciąganej smyczy. Jestem wtedy bezpieczny, a jednocześnie taki jakiś, wolny. Czasem chodzę bez smyczy, ale niestety, nie dziś.
Jako że jestem małym pieskiem, gdy idę, wysoka trawa często zasłania mi pole widzenia. No więc szedłem sobie poboczem drogi i brnąłem sobie w trawce, kiedy nagle trawa się skończyła i zaczął metalowy, czarny płot. Lubię trawę, ale płot też - na płocie można pisać. Zapewne zdajecie sobie sprawę z tego, jak piszą pieski. Zwłaszcza my, psi panowie często piszemy różne wiadomości, na słupkach ,drzewkach i kamykach. Czasem moja Justynka to już normalnie ma tego dość, a wiadomo, że jak ona ma te swoje Gadu-Gadu, Facebooka, Skypa i inne takie, to ja też chce mieć swoje "portale społecznościowe i komunikatory". Jest takie jedno skrzyżowanie, zaraz na przeciwko mojego domku - tam to dopiero można się naczytać wiadomości!! Siłą mnie trzeba odciągać!
Oj tak, właśnie wychodzi to, co umiem najlepiej - odchodzenie od tematu. Więc już wracam do płotu. Otóż gdy zaczął się płot a wraz z nim wąski chodnik, uniosłem głowę, która chwilę wcześniej gmerała nosem w trawce i wtedy go zobaczyłem. Patrzyłem i nie dowierzałem. Jaki ogromny pies! A jaki ma nos! Tak duży, że pewnie czuje wszystko w promieniu 100 km! I wtedy Justynka powiedziała: "Zobacz Charisku, konik". Konik!. Więc to był konik. Pogrzebałem w mojej głowie i faktycznie, kiedyś widziałem już konika. To było ze 3 lata temu. Były to wtedy koniowe kobiety z dziećmi. Przepiękne panie to były i miały takie lśniące, krótkie futerko!
Nowo poznany konik wydał mi się sympatyczny, nawet próbował do mnie podejść, a ja do niego. Wcale się go nie bałem i naciągałem się jak się dało najmocniej, jednak nie udało mi się powąchać konika.Chciałem jakoś jakoś zagadać, ale jednak chyba koniki nie potrafią zrozumieć psiej mowy. Nie szkodzi. I tak przypadł mi do gustu. Na pamiątkę spotkania Justynka zrobiła nam zdjęcia. A potem wróciliśmy do domu. W sumie udany taki spacer. W drodze powrotnej jeszcze zdążyłem się pokłócić z Czarkiem, takim sąsiadem z przeciwka. Strasznie krzyczał i szczerzył zęby. Przez płot. Normalnie to jak się spotykamy to wcale nie jest taki mądry, tylko stoi i się nie rusza. Nawet mnie nie wącha, jakby nie chciał mnie poznać. Ja go wącham, bo to nie ładnie nie powąchać się z kimś. To tak jakby się ludzie nie przywitali, nie powiedzieli sobie "cześć" i nie podali ręki. No ale Czarek to Czarek, jest tak specyficznym pieskiem, że należy mu się cały, osobny post.
Pozdrawiam wszystkich ^..^



1 komentarz:

  1. Charisku z przyjemnością przeczytaliśmy (ja z synkiem) Twoją przygodę. Jest wesoła i fajnie napisana. Pisz częściej, będziemy zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję ^..^